Obserwatorzy

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rozdział 6 część 2/2

Kolejny rozdział!Zapraszam do czytania i komentowania.Pozdrawiam wszystkich cieplutko.Za jakiekolwiek błędy przepraszam.

-Cześć Josh,wejdź-przytulam chłopaka.

-Szybko przyjechałeś-dodaję po chwili.

-Starałem się być jak najszybciej, dlaczego nie odbierałaś moich telefonów?

-Nie miałam czasu, wybacz, ale urodziła się moja bratanica i chciałam ją jak najszybciej zobaczyć. W ogóle zapomniałam co to telefon.

- A ja bałem się,że coś ci się stało. Nawet przyjechałem do ciebie, ale recepcjonista powiedział,że gdzieś wyjechałaś.

-No musisz mi wybaczyć-uśmiecham się do niego.

-Jenn

-Tak?

-Potrzebuje twojej pomocy.

-A w czym ci mogę pomóc?

-Z Claudią.

-To już wszystko jasne. Mów co spaprałeś-mówię stanowczo.

-A może się przejdziemy?

-Z miłą chęcią.

Ubieram bluzę i wychodzę z Joshem na dwór.

-Zabrałem ją na randkę, starałem się jej słuchać, ale ona cały czas mówiła o sobie, o ciuchach i kosmetykach, lub była zapatrzona w swój telefon. Chciałem ją zabrać do parku to stwierdziła, że to nudne i poszliśmy na zakupy. Chodziliśmy chyba z 3 godziny, a ona nadal miała mało, potem chciałem coś zjeść, to poszliśmy do budki z fast foodami, to ona zrobiła mi awanturę o to, że nigdy nie pozwoli mi tego jeść i, że to niezdrowe. Dlatego zabrałem ją do jednej z droższych restauracji, starałem się jej słuchać, ale w pewnym momencie przestałem ,a ona wyszła wkurzona i do tej pory nie chce odbierać moich telefonów. Powiedz mi Jenn co ja mogę zrobić.

-Emm zmienić dziewczynę?

Josh patrzy z niedowierzaniem na mnie.

-Tak na serio to może powiedz mi ,co ją interesuje.

-Ciuchy, zakupy, makijaż.

-Tylko tyle?

-Lubi to, co typowa dziewczyna.

-To będzie ciężko. Próbuj od czasu do czasu powiedzieć jej jakiś komplement.

-Dobrze,co dalej?

-Trzymaj ją cały czas za rękę.

-O tak?-chwyta mnie za dłoń.

-Wspaniale-odpowiadam, choć czuję się nieswojo w tej sytuacji.

Idziemy przez kawałek drogi, a ja staram się tłumaczyć mu, jak i o czym ma z nią rozmawiać.

-Spróbuj od czasu do czasu powiedzieć jej jakiś komplement.

-Okej, zapamiętam.

-Na przykład, że ładnie dziś wygląda, ma fajne ciuchy lub coś w tym stylu.

-Dobrze, co dalej?

-Może zabierz ją w jakieś romantyczne miejscy, gdzie będziecie tylko we dwoje. Spróbuj jej pokazać,że są znacznie lepsze miejsca od sklepów z ciuchami.

-Próbowałem, ale ona tylko chce chodzić po sklepach i nawet nie chce mnie słuchać, gdy mam jej coś innego do zaoferowania.

-To ja ci szczerze współczuję.

-Ostatnio chciałem ją zabrać do parku,to stwierdziła, że to nudne i przez kolejne kilka godzin chodziłem z nią po sklepach.

-O matko, to może ja ci wynagrodzę i przejdziemy się razem w fajne miejsce.

-Świetnie jestem za.

Idziemy w stronę pobliskiego parku, kiedy byłam mała, mama często zabierała mnie tutaj oraz moich braci. Mam z tym miejscem wiele wspaniałych wspomnień, ale także takie o, których najchętniej chciałabym zapomnieć, na przykład takie jak, to kiedy jeździłam z moim sąsiadem, towarzyszem zabaw na rolkach, przeleciałam przez kosz na śmieci i wpadłam to brudnego, śmierdzącego jeziorka.Na dodatek, kiedy próbował mnie z niego wyciągnąć, wpadł do niego i nie odzywał się do mnie przez ponad dwa miesiące.

-Ładnie tutaj.

-Jak zawsze.

Siadamy na dużej huśtawce pod drzewem i huśtamy się,najwyżej jak potrafimy, przy czym udzielam ratujących skórę porad Joshowi.Na serio nie rozumiem co on widzi,w tej pustej dziewczynie, przecież ona w ogóle do niego nie pasuje i to pod każdym względem.On jest zabawny, mądry i jest wspaniałym przyjacielem a ona głupią, pustą lalunią.

Miłość jest dziwna, o ile można ją tak w ogóle nazwać w tym przypadku, że scala ze sobą dwie całkiem inne osoby.Może to prawda, że przeciwności się do siebie przyciągają.

Dopiero po chwili orientuję się, że do tej pory trzymamy się z Joshem za ręce.

-Może coś zjemy?-mówię puszczając jego dłoń.

-Kupimy jednego hamburgera w tamtej budce,to będzie takie rooomantyczne- szczerzy się Josh.

-Ty na serio myślisz, że dla Claudii twarz umazana ketchupem będzie romantyczna?

-Nie, ale dla ciebie będzie, prawda?

-Oczywiście.

Podchodzimy do budki i kupujemy dużego hamburgera oraz cole.Josh jako gentleman daje mi go pierwszej i grzecznie czeka na swoją kolej.Biorę dużego gryza i podaję go chłopakowi, przy czym on wybucha śmiechem.

-Z czego się tak śmiejesz?-udaję poirytowaną.

-Z twojej umazanej od ketchupu buźki.

Piorunuję go wzrokiem, a on bierze chusteczkę ,wyciera mi kąciki ust i bierze gryza hamburgera.

-Jakie to romantyczne.

-Nawet nie wiesz jak bardzo.

Kończymy jeść hamburgera, po czym idziemy na dalszy spacer.

Josh zaczyna mnie łaskotać w miejscu między żebrami co doprowadza mnie do takiego śmiechu,że z moich oczu zaczynają płynąć łzy ,a moja twarz robi się cała czerwona.Chcę wykręcić mu rękę, ale on mi to uniemożliwia, chwyta mnie w pasie, podnosi do góry i już po chwili kręcimy się, śmiejąc się głośno.

Już widzę jutrzejsze okładki gazet.

-Tylko bez takich-próbuję być poważna, ale mi to nie wychodzi.

-Teraz jesteś się zupełnie jak Claudia.

-A zachowuję się jak ona?

-Nie.

-To dlaczego traktujesz mnie jak ją ?

- W jakim sensie?

-Jak Claudię, twoją dziewczynę.

-Nigdy się z nią tak nie wygłupiałem.

-Bo ty to ty a ona jest...

-Całkiem inna sprawa, co?

-Tak, chciałbym, żeby choć w połowie była taka jak ty.Żebym mógł z nią normalnie porozmawiać jak z tobą, powygłupiać się lub po prostu iść gdzieś, a nie siedzieć cały czas w tych sklepach.

-To może jej to powiedz.Skoro ciebie kocha, to powinna cię zrozumieć.

-Masz rację Jenn, powinienem to zrobić od razu.

Postanawiamy wrócić do domu, ponieważ zaczyna się powoli ściemniać.

20 minut później.

Gdy wchodzimy do domu, Josha witają moja mama i tata.

-Dzień dobry państwu.

-Dzień dobry Josh, miło nam ciebie widzieć.

-Dawno ciebie u nas nie było, co tam u ciebie słychać?

-Po staremu a u pana?

-Również oprócz faktu, że zostałem dziadkiem.

-Gratuluję panu.

-Hej Josh-woła z góry Ben.

-Cześć stary, gratuluję.

Ben schodzi z góry do nas i wita się z Joshem i pokazuje mu małą Loren.

-Śliczna jest, mogę ją potrzymać?

-Oczywiście-podaje mu Loren.

-Jesteś taka słodka, pewnie ciocia jest dumna, że ma taką piękną bratanicę.

-Jakżeby inaczej-uśmiecham się do chłopaka.

-Lepiej uważaj, bo ciocia cię jeszcze zje.

Siadamy razem z rodzicami oraz Benem przy stole.Rozmawiamy prawdopodobnie na każde tematy od jedzenia aż po naszą pracę, przy czym żartujemy i doskonale się bawimy. Razem z Joshem opowiadamy o naszych żartach na planie filmowym, Ben o swojej pracy a mama z tatą ze szczegółami opowiadają nam o swojej wymarzonej wycieczce do Brazylii i o swojej wpadce na lotnisku.

-Ładnie tutaj.

-Dzięki.

-To, co robimy?

-Może obejrzymy jakiś film?

-Pewnie a co proponujesz?

-Może jakąś komedię?

-Okej, chcesz coś do picia?

-Jeśli oglądamy film to wiesz co chcę-robi głupią minę.

-Już przynoszę.

Wychodzę z pokoju, po czym idę na dół do kuchni ,gdzie otwieram lodówkę.

-Co szukasz kochanie?-pyta mama z salonu.

-Mamy piwo?Bo nigdzie go nie widzę.

-Kochanie, twój ojciec wypił ostatnie przed chwilą.

-Kurde.

Idę z powrotem na górę, wchodzę do pokoju gościnnego i informuję o tym Josha.

-Josh ja za chwilę wrócę,idę do sklepu.

-Idę z tobą.

-To chodź.

Schodzimy na dół, ubieramy się, po czym wychodzimy na dwór.

-Pójdziemy pieszo, bo to kawałek stąd.

-Z przyjemnością.

Kupujemy kilka piw oraz chipsy i wychodzimy ze sklepu.Josh dostrzega kilka automatów, do których wrzuca się pieniądze, po czym przekręca się gałkę a ze środka wyskakuje plastikowe jajko w, którym jest jakaś zabawka lub coś innego.

Wrzucamy kilka monet do automatów i przekręcamy gałki z, których wyskakują jajka, które od razu wkładamy do kieszeni.Później podchodzimy do największego automatu z chwytakiem do zabawek.Z miny Josha wnioskuję, że dopóki czegoś nie wyciągnie, to stąd nie pójdziemy.

Wrzucamy monetę i zaczynamy zabawę.

Dzięki swojemu fuksowi Josh wyciąga z chwytaka 2 białe pluszowe misie, które mi wręcza, a następnie idziemy prosto z nimi do mojego domu.

Kładziemy się oboje na łóżku i włączamy straszny film.Przez cały film wygłupiamy się i śmiejemy się z wszystkich idiotycznych sytuacji w filmie, przy okazji próbujemy nie wypluć piwa ze śmiechu.

Po filmie Joshowi znowu zebrało się na wygłupianie się i zaczyna mnie bić poduszkami, a ja za wszelką cenę próbuję się przed nim bronić.Gonimy się po całym pokoju i wrzeszczymy na całe gardło.Jestem ciekawa ,co powiedzą moi rodzice, kiedy usłyszą to, co tu my wyprawiamy.Po kilkudziesięciu minutach przestajemy i z powrotem kładziemy się do łóżka, oglądamy teledyski na YouTube i pijemy kolejne piwa.

-Jak się trzymasz po Kevinie?

-Dzięki tobie zapomniałam o tym buraku.

-Nie masz mi za co dziękować Jenn.

-Nie mów tak, bo mam-kładę głowę na klatce piersiowej bruneta i oglądam kolejne teledyski.

Liebster Blog Award!

Po raz kolejny dziękuję wam za nominację <3 jesteście kochane.

Pytania!!

Igrzyskomaniaczka
  1. Która część Igrzysk Śmierci najmniej Ci się podobała?
  2. Czy planujesz piercing ciała lub jakieś tatuaże?
  3. Jaka jest Twoja ulubiona pora roku?
  4. Czy lubisz pisać wypracowania jako praca domowa na narzucony przez nauczyciela temat?
  5. Od czego jesteś uzależniona? (nie chodzi o jakieś używki itd xD)
  6. Jaki jest Twój ulubiony sport?
  7. Co lubisz robić poza pisaniem?
  8. Do której klasy chodzisz? xD
  9. Czy zachowałabyś się na dożynkach jak Katniss i zgłosiłabyś się na Głodowe Igrzyska za bliską osobę?
  10. Jakie jest Twoje ulubione święto? (np. urodziny)
  11. Czy malujesz się na co dzień? 

1.Najmniej podobał mi się Kosogłos.
2.Planuję tatuaż.
3.Lato.
4.Nie.
5.Od muzyki.
6.Jazda konna <3.
7.Gotować,jeździć konno,pływać,mixować piosenki,rysować(czasami zdarzy mi się narysować coś z igrzysk), słuchać muzyki.
8.2 technikum xD
9.Gdyby chodziło o najbliższą mi osobę to tak.
10.Boże Narodzenie.
11.Tak.



Płonący Kosogłos

1. Czemu prowadzisz bloga?
2. Twoja ulubiona postać z ulubionego filmu? 
3. Co Cię motywuje do dalszego pisania?
4. Który strój na paradzie trybutów Ci się najbardziej spodobał?
5. Twój ulubiony dystrykt?
6. Co sądzisz na temat przemocy?
7. Jakie masz postanowienia na ten rok?
8.  Jakie masz marzenia?
9. Ulubione 3 piosenki?
10.  Ulubiony cytat?
11. Pamiętasz jakiś sen z dzieciństwa? (Jeśli tak to opowiedz krótko)
 
 
 
1.Chciałam zająć się tym czym lubię czyli pisaniem i wymyślaniem własnych historii.
2. Postać Trish z filmu Romeo musi umrzeć.
3.Motywują mnie komentarze innych osób,kiedy chwalą mnie za ciekawie wymyśloną  historię.
4.Oczywiście,że stroje Katniss i Peety.
5. 4.
6.Jeśli chodzi ci o pobicie kogoś,morderstwo,nękanie itp.to uważam,że to jest okrucieństwo i nie powinno tak być na świecie,bo dobrzy ludzie na to nie zasługują.A jeśli chodzi ci o przemoc na wojnie,to sama wiesz jak jest w dzisiejszych czasach.Ty próbujesz rozwiązać konflikt pokojowo a druga strona zupełni odwrotnie,więc bez niej się nie obejdzie.
7.Zdać na prawo jazdy, w końcu zacząć się uczyć i pisać bloga aż do końca.
8.Znaleźć dobrą pracę i mieć własnego konia.
9.Podam 4 xD
Kwabs-Walk
Taylor Swift-Safe and Sound
Aaliyah-Try Again
Sigala-Sweet Lovin
 
10.Pamiętaj, że kochamy się do szaleństwa, więc możesz mnie całować, kiedy tylko zechcesz. ~Peeta.
 
11.A więc tak kiedy byłam mała śniło mi się,że byłam na sawannie razem z moim tatą i koleżanką.
Pamiętam,że niebo wyglądało tak jak na początku bajki Król Lew xD.Wokół nas biegały zebry,słonie,żyrafy,antylopy,lwy,gepardy,nosorożce itd.
Chodziliśmy po skałach,rzekach z krokodylami,płynęliśmy łódką,potem wyszliśmy na brzeg a ludzie zaczęli uciekać,ponieważ na sawannę wkroczyły dinozaury,nagle sceneria się zmieniła byliśmy w jurajskim parku,padał deszcz a ludzie panikowali i uciekali w popłochu a ja z koleżanką i tatą wzięliśmy jakieś giwery i zaczęliśmy strzelać do welociraptorów przed,którymi ludzie uciekali,ale kiedy dostrzegł nas tyranozaur to już nie było tak super xD.Zaczęliśmy uciekać a on ryczał i nas gonił,jedząc przy okazji innych ludzi xD.

Nominuję 

Sia THG


sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział 6 część 1/2

Witam wszystkich gorąco. Dziś kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę miłego czytania, za wszelkie błędy przepraszam.

Budzę się następnego dnia. Sama nie wiem, kiedy zasnęłam, wiem tylko tyle, że wczoraj był wspaniały dzień dzięki Joshowi. Wstaję z łóżka i doprowadzam się do porządku. Schodzę na dół i robię to co zwykle, sięgam do lodówki i wyciągam szynkę, ser i pomidory.Otwieram chlebak, wyciągam kilka kromek i kładę na nie kilka plasterków szynki, sera i pomidora. Siadam na kanapie, po czym otwieram laptopa, jem kanapki i sprawdzam nowe wiadomości.

Dostałam przypomnienie od mojej menadżerki, że, za 3 tygodnie startujemy z kręceniem ostatniej części ,,Kosogłosa'' i muszę stawić się około 10 rano na planie zdjęciowym.

Czyli tylko 3 tygodnie wolnego-mówię pod nosem.

Naprawdę jest mi smutno z tego powodu,że za kilka miesięcy będzie po wszystkim. Te 4 lata minęły kategorycznie za szybko. Pamiętam swój pierwszy dzień, gdy poznałam Liama, Josha oraz resztę ekipy, wydaje mi się,że to było zaledwie wczoraj,

a naprawdę minęły już prawie 4 lata. Nie chciałabym nigdy tego kończyć,za bardzo wciągnęłam się w nasze igrzyska,które razem stworzyliśmy a najbardziej rozłąki z moimi przyjaciółmi.

Dokańczam jedzenie kanapek, później postanawiam wziąć długą relaksacyjną kąpiel w wannie.Włączam ciepłą wodę, nalewam do wanny trochę płynu lawendowego,zasłaniam rolety oraz zapalam kilka świeczek dla nastroju. Biorę telefon do ręki i włączam swoje ulubione piosenki, po czym wchodzę do wanny wypełnionej ciepłą,pachnącą lawendą wodą.

Czuję się tak bosko, jak nigdy, już od dawna nie miałam czasu, aby się tak zrelaksować. Pogłaśniam muzykę, zamykam oczy i relaksuję się na całego.

Nie mija 10 minut i słyszę dzwonek telefonu leżącego na półce.Z niechęcią otwieram oczy i biorę go do ręki i spoglądam na ekran, dzwoni mój brat Ben.

-Słucham?

-Jennifer?

-Tak to ja.Co tam słychać Ben?

-Jen,Cristina właśnie zaczęła rodzić.

-Już tak szybko? Przecież termin ma za miesiąc.

-Tak wiem Jen, ale ona już rodzi i jedziemy do szpitala, chciałem ci powiedzieć, bo chciałaś być przy porodzie.

-Będę u was niedługo.

-To do zobaczenia siostrzyczko.

-Cześć.

Pędem biegnę po schodach na górę, wyciągam czarną walizkę i kładę ją na łóżku. Otwieram szafę i wyciągam najpotrzebniejsze rzeczy. Pakuję do walizki koszulki, spodnie i kilka bluz oraz bieliznę.Szybko zamykam walizkę i schodzę na dół.Na dole dzwonię na lotnisko i zamawiam prywatny samolot.

Po kilku godzinach jestem już przed moim domem,prawie,że wyskakuję z taksówki i biegnę w stronę mojego starego domu.Naciskam na klamkę i szybko wchodzę do środka.

Ściągam kurtkę,kładę ją na starej drewnianej komodzie,następnie wchodzę do przedpokoju.

-Mamo? Tato?-pytam dość głośno.

-Ooo skarbie już jesteś-odpowiada mama z kuchni.

-Przyleciałam,najszybciej jak się dało.

Rodzice podchodzą do mnie i przytulają mnie mocno do siebie.

-Co z Cristiną?

-Są już razem z Benem w szpitalu.

-To chodźmy już-pośpieszam ich.

-A może chcesz coś zjeść kochanie?

-Nie jestem głodna, zjadłam w samolocie.

-Jak minął ci lot?

-Całkiem dobrze, tylko wolałabym, żeby leciał szybciej.

-Ale na pewno nie jesteś głodna?-pyta ponownie mama.

-Nie mamo,nie jestem głodna. Lepiej jedźmy już do szpitala.

Moja kochana mama jak zawsze myśli tylko o jedzeniu.

Wychodzimy na dwór, wchodzimy do nowego samochodu taty i jedziemy do szpitala.Po drodze opowiadam mamie i tacie o wydarzeniach z Kevinem i o tym jak jego walizka w tak szybkim tempie wylądowała na parkingu przed moim apartamentem.Gratulują mi tego,że w końcu pozbyłam się go ze swojego życia oraz kolejnej świetnej roli.Ja natomiast wypytuję ich o ich wycieczkę do Brazylii z okazji rocznicy ich ślubu o,której tak bardzo marzyli.

Naprawdę cieszę się z tego powodu,że dzięki mojej pracy mogłam sprawić im tak dużą radość, a także spełnić ich największe marzenie.

Po kilkudziesięciu minutach jesteśmy już w szpitalu. Przechodzę przez długi korytarz, podchodzę do jednej z pielęgniarek i pytam o Cristinę.

-Szukamy Cristiny Lawrence.

-Tamta sala po prawej-wskazuje ręką położna.

-Dziękuję.

-Przepraszam, czy pani to Jennifer Lawrence? Mogę prosić panią o autograf? Jestem pani wielką fanką.

-Oczywiście, ma pani długopis?

-Tak, proszę.

Podpisuję kartkę kobiety i idę z rodzicami do sali w ,której znajduję się Cristina oraz Ben.

Kobieta leży na łóżku a Ben oraz pielęgniarki patrzą z zachwytem na dziewczynkę zawiniętą w różowy rożek.

-Cześć-mówię cichym głosem.

-Cześć Jennifer.

Podchodzę do brata i przyglądam się małej, uroczej dziewczynce.Jest taka słodka,że mogłabym ją zjeść.

-Jest cudowna.

-Jest taka podobna do ciebie Ben-mówi mama.

-Mogę ją potrzymać?-pytam.

-Oczywiście-mówi dając mi na ręce dziewczynkę.

-Jesteś taka słodka-uśmiecham się do dziewczynki.

-Kochanie jak się czujesz?

-Nie pytaj,teraz daj mi odpocząć-mówi zmęczona.

-Macie już dla niej imię?

-Tak, Loren.

-Śliczne imię, ale nie tak jak ty kochanie.Ciocia się w tobie zakochała.

-Tylko mi jej nie zjedz Jenn- mówi żartobliwie Ben.

-Tego nie obiecuję.

Kilka dni później.

Wstaję wczesnym rankiem,idę do łazienki wziąć długi, relaksujący prysznic, po czym idę na dół. Kątem oka zauważam swoją czarną torebkę, którą zostawiłam w pośpiechu parę dni temu.

Biorę ją do ręki i wyciągam z niej telefon. Przeglądam go i widzę około 20 nieodebranych połączeń od Josha oraz kilka od mojej przyjaciółki Gabrieli.

Przez poród Cristiny całkiem zapomniałam o tym, że istnieje coś takiego jak telefon.

Postanawiam oddzwonić do Josha, na pewno się o mnie martwił, przecież przez te kilka dni nie dawałam znaku życia ani nie powiedziałam nikomu, gdzie jadę.

-Jenn ty żyjesz?Dzwoniłem tyle razy do ciebie,gdzie ty jesteś?

-Pojechałam do rodziny, a co stęskniłeś się za mną?

-Martwiłem się, a dzwoniłem do ciebie, ponieważ potrzebuję twojej pomocy.

-Tak więc słucham cię uważnie.

-Wolałbym nie gadać o tym przez telefon.

-To może przyjedziesz do domu moich rodziców, pamiętasz chyba ,gdzie on jest prawda? Pogadamy o tym wszystkim na spokojnie.

-Jenn, ale to nie będzie problem?

-Oczywiście, że nie.

-Nie śmiej się już z tego, wiem, że nie jestem za wysoki.

-Wiesz, że ja zawsze się lubię z tobą droczyć Josh.

-To kiedy mogę przyjechać?

-Kiedy tylko chcesz.

-To do zobaczenia za kilka godzin.

Rozłączam się i kładę telefon na stole.

-Tak więc mam się spodziewać Josha za kilka godzin-mówię sama do siebie.

-Coś się stało?-pyta mama.

-Nie nic, ale Josh przyjedzie za kilka godzin.

-Cudownie, długo go nie widziałam to wspaniały chłopak.

-To nie będzie żaden problem?

-Oczywiście, że nie.

-To w takim razie idę przygotować mu pokój.

-Myślałam, że wy razem z Jos...-przerywa w połowie zdania.

-Tak?

-Nie nic kochanie, idź.

-Co mówiłaś?

-Już nic, idź na górę.


Nie rozumiem, o co teraz chodziło mojej mamie i do czego ona zmierzała, lecz teraz nie zawracam sobie tym głowy i idę na górę.

Wchodzę do pokoju gościnnego, wyciągam z szafy czyste poszewki i przebieram łóżko. Zanoszę brudną pościel do pralni,po czym idę na dół oglądać telewizję. Kładę się na kanapie, przykrywam się cienkim kocem i włączam telewizor. Pstrykam po kanałach, lecz nie znajduję nic ciekawego ,więc postanawiam obejrzeć wiadomości.

Los chciał, żeby akurat puścili mnie w wiadomościach o gwiazdach. Do tej pory mówią o tym, jak pozbyłam się Kevina z mojego domu, ale o tym, że miał tyle dziewczyn na boku to już nie potrafią powiedzieć.

Wkurzam się i wyłączam telewizor.

Wstaję z kanapy i podchodzę do półki z książkami, przebieram w niej kilka minut ,aż znajduję stare gazety sprzed kilkunastu lat. Nie mam ochoty teraz czytać książek, dlatego biorę gazety do przeglądnięcia. Nie spodziewałam się, że znajdę takie antyki na zwykłej półce z książkami.

2 godziny później.

Słyszę dzwonek do drzwi. Wstaję, podchodzę do drzwi i przekręcam zamek.

-Cześć Jenn.

Na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.

Kolejny rozdział niedługo.

piątek, 1 stycznia 2016

Rozdział 5.

Witam wszystkich!Tak więc kolejny rozdział, zapraszam wszystkich do czytania i komentowania.

Idę za Joshem po schodach, po czym idziemy na recepcję. Pytamy recepcjonistę czy paparazzi są pod budynkiem. Na nieszczęście moje i Josha przeczucia się sprawdziły, cały budynek był okrążony przez natrętnych paparazzi.

Recepcjonistka proponuje nam wyjechanie samochodem z podziemnego parkingu, którego wyjazd znajduje się kilka metrów od tego budynku. Ja całkowicie zapomniałam o tej możliwości, jestem tak zdenerwowana tym wszystkim, że nie potrafię myśleć logicznie. Idę razem z Joshem na parking, po czym wsiadamy do samochodu i udajemy się do miejsca,gdzie znajduje się Kevin, czyli do jego matki.

Dzwonię nerwowo na dzwonek i wyczekuję aż ten zboczeniec, łaskawie otworzy drzwi. Odwracam się do stojącego za mną Josha, kiwa głową a jego wyraz twarzy mówi mi, że jest tu ze mną i mi pomoże.

Słyszę odgłos przekręcanego klucza, a do mojego nosa dochodzi znajomy zapach wanilii.

-Jennifer, kochanie jak dobrze, że tu jesteś. Stęskniłem się za tobą-próbuje mnie uściskać a ja odtrącam go.

-Zamknij się! Jakim prawem nagrywałeś mnie i siebie w łóżku?

-Jennifer to nie tak....

-Jesteś zboczeńcem!-wrzeszczę.

-Co ty do diabła mówisz?

-To, co widziałam w twoim telefonie-uderzam go z liścia w twarz.

-Nie miałaś prawa tam patrzeć-dotyka miejsca w, które go uderzyłam.

-To po jasną cholerę mnie nagrywałeś w łóżku?

-Nie twój interes-prycha.

-Jeśli komuś to wysłałeś to osobiście cię zabiję-uderzam go kolejny raz w twarz.

-Przestań! Oddawaj ten pier****ny telefon.

-Nie, pojadę z tym na policję.

-Ty cholerna....-podnosi na mnie rękę.

Josh podbiega do mnie i chwyta podniesioną rękę Kevina.

-Zostaw ją.

-A ty tu czego chcesz Hutcherson? Wynoś się stąd to nie twoja sprawa.

-Mi się wydaje,że tak.

-Wypierdzielaj, zanim oberwiesz.

-Zostaw Jenn w spokoju, a to, co nagrałeś masz natychmiast usunąć ,albo idziemy z tym do sądu i masz chłopie przerąbane.

-Co cię to obchodzi, co ja mam niby nagrane w telefonie?

-Nie miałeś prawa mnie nagrywać ani robić zdjęć tym dziewczyną-wrzeszczę.

-Nie wasz interes co ja mam w telefonie!

Ściskam mocniej telefon tego idioty i rzucam nim z całej siły w betonowy chodnik, po czym zaczynam skakać po nim.

-Co ty robisz idiotko??

-Niszczę twój cholerny telefon a co nie widać?Teraz nie masz już żadnych filmów ani zdjęć, a jeśli gdziekolwiek zobaczę taki film albo zdjęcie ze mną to mnie popamiętasz.Z nami koniec!Nie zbliżaj się do mnie, bo cię zabiję, nienawidzę cię.

Chwytam mocno Josha za rękę i wychodzimy z podwórka matki Kevina.

-Ale mu dogadałaś Jenn.

-Ktoś w końcu musiał.

-Dupek.

-Skończony fi*t i tyle.

-Masz coś przeciwko, jeśli zabiorę cię dziś na kolację?

-Nie wiem czy mam teraz ochotę coś jeść Josh,może innym razem.

-To może się gdzieś przejdziemy wieczorem? Pójdziemy gdzieś, gdzie nie będzie nikogo i nie będzie nam przeszkadzać.Co ty na to? Zrelaksujesz się i zapomnisz o tym dupku.

-Z tobą zawsze-uśmiecham się do chłopaka i idę z nim do samochodu i jedziemy do mojego apartamentu.

Gdy jesteśmy już na miejscu ,Josh każe zabrać mi koszyk, trochę jedzenia i picia oraz 2 duże koce. Idziemy na podziemny parking, następnie wsiadamy do mojego auta i wyruszamy na przejażdżkę po okolicy. Josh nie chce mi powiedzieć ,gdzie jedziemy, ponieważ stwierdził, że tam gdzie mnie zabiera,to będzie dla mnie niespodzianką. Po około,dwóch godzinach drogi jesteśmy już na miejscu.

Wysiadam z Joshem z kabrioletu i idę z nim na plażę. Dzisiejszy wieczór jest przepiękny,słońce powoli zaczyna opuszczać horyzont,tworząc przepiękny widok. Pomału schodzi ono w dół, niejako zatapiając się w głębokich morskich wodach. Jego promienie przepięknie odbijają się od spienionej tafli wody, przez co mieni się ona milionem różnorodnych kolorów. Podobnie dzieje się z niebem. Kiedy spoglądam na wszelkie chmury na nim zawieszone, wydaje mi się, że są one różową wata cukrową, która tylko czeka,żeby ją zjeść.

W czasie wakacji widziałam różne zachody słońca, lecz ten jest całkowicie inny niż te wszystkie pozostałe.

Nikt mi nie przeszkadza, mogę być sobą, nie muszę się przed nikim ukrywać i mogę robić to ,na co mam ochotę. Sama wybrałam karierę aktorki i muszę się liczyć z konsekwencjami tego, co wybrałam. Czasami naprawdę chciałabym być normalną osobą, która może wychodzić z domu, kiedy chce i nie musi się ukrywać przed nikim, ale z drugiej strony kocham to, co robię, mogę grać w filmach, zwiedzać świat, pomagać innym, a także poznawać nowych ciekawych ludzi, z czego najbardziej się cieszę. Przez ostatnie kilka lat poznałam wiele wspaniałych osób, a także kilka, których żałuję, że poznałam, ale gdyby nie to nie poznałabym Josha.

Josh jest wspaniałą osobą, jest dla mnie ogromnym wsparciem w takich chwilach jak te. Jest dla mnie jak brat czy najlepsza przyjaciółka, zawsze mogę z nim porozmawiać, a on zawsze postara się mnie zrozumieć i wesprzeć. Czasami jest tak bardzo denerwujący, że najchętniej bym go pobiła.Nienawidzę, kiedy robi bąbelki ze śliny, gdy strzela kośćmi u szyi, wtedy kiedy wydaje odgłosy chrapania do mojego ucha a najbardziej nienawidzę tego, jak jest niezręczna cisza a on udaje świerszcza. To doprowadza mnie do szału, ale gdyby nie on nie wiem co zrobiłabym sama tej nocy, na pewno zrobiłabym coś głupiego.

Kładziemy koszyk i rozkładamy 2 duże koce na piasku, Josh wyjmuje jedzenie z kosza ,a ja zachwycam się pięknym widokiem zachodzącego słońca.

-Chcesz coś do picia albo do jedzenia?

-A co jest do picia?

-Wino oraz sok pomarańczowy.

-Więc poproszę wino.

-Proszę-nalewa mi oraz sobie lampkę wina.

Wypijam około 4 lampek wina, po czym opieram głowę o klatkę piersiową Josha, on w tym czasie obejmuje mnie ramionami. Nigdy w życiu się tak nie czułam, chciałabym, aby ta chwila trwała wiecznie, tylko my i piękny zachód słońca. Odchylam głowę do tyłu i spoglądam na Josha, zatapiam się w jego brązowych tęczówkach, które błyszczą w świetle zachodzącego słońca. Przez chwilę w mojej głowie rodzi się myśl, że mogłabym się w nim zakochać ,a w tym momencie najbardziej chciałabym go pocałować i podziękować mu za wszystko, za to, że jest tu ze mną i chce mi pomóc.
Co za niedorzeczny pomysł, przecież wczoraj zerwałam z Kevinem, a on jest razem z Claudią szczęśliwy. Chociaż ja nie rozumiem jak można być szczęśliwym,z taką pustą dziewczyną jak ona. Nie mogłabym mu tego zrobić, ale on jest taki słodki i pociągający.

Chyba powinnam przestać pić to wino, bo w mojej głowie zaczyna się dziać coś niedobrego. Odstawiam lampkę wina na piasek.

-Mógłbym przesiedzieć tutaj cały dzień-zaczyna.

-Ja również, dziękuję,że mnie tutaj zabrałeś.

Czuję obok swojej dłoni wibracje telefonu Josha.

-Dostałeś sms-a, lepiej go sprawdź.

-Nie Jenn to na pewno nic ważnego.

-Josh, proszę cię ty mój mały człowieczku-uśmiecham się szeroko.

-No niech ci będzie-podnosi telefon i sprawdza zawartość sms-a.

Na jego twarzy pojawia się zszokowanie, po czym przeradza się ono w dość delikatny uśmiech.

-Coś się stało?-pytam.

-Nie to nic ważnego.

-Wiesz, jeśli się coś stało to mów śmiało.

-Jenn nic się nie stało-podnosi głos.

-No dobra, dobra spokojnie-biorę wino do ręki i wypijam zawartość kieliszka.

-Smakuje ci?

-Nawet nie wiesz jak bardzo.

-To już wiem co kupię ci na urodziny.

Spoglądam spod łba na chłopaka, po czym wybucham śmiechem.

Przez następne dwie godziny siedzimy na plaży i wygłupiamy się na całego. Dzięki Joshowi już powoli zaczynam zapominać o Kevinie i to, co mi zrobił. To może nawet i dobrze, że z nim zerwałam, bo przez ostatnie kilka tygodni nie dogadywaliśmy się i nie mieliśmy dla siebie czasu. Kiedy jedno z nas miało kilka dni spokoju, to z kolei drugie było na drugim końcu kraju i zajmowało się filmem czy reklamą i tak w kółko.

Szczerze mówiąc przeczuwałam, że Kevin może mnie zdradzać, ale nie chciałam tego do siebie dopuścić i cierpieć przez to, dopóki nie przekonałam się o tym na własne o czy i to w moim własnym domu.

Pomału zaczynamy się pakować, składamy koce, sprzątamy jedzenie i picie i wkładamy wszystko do samochodu, następnie jedziemy prosto pod mój dom. Przez całą drogę do domu słuchamy radia i wydzieramy się na całe gardła,śpiewając nasze ulubione piosenki.

2 godziny później.

-Pomóc ci, coś zabrać na górę?

-Nie, dam sobie radę.

-Na pewno?

-Tak, na pewno-uśmiecham się i zabieram swoje rzeczy.

Żegnam się z Joshem i daje mu buziaka w policzek, po czym idę do swojego apartamentu.

Kiedy jestem już w domu,ściągam buty i idę prosto na górę, nawet nie ściągam ubrań, tylko kładę się na łóżku,przykrywam się miękką kołdrą  i zasypiam z uśmiechem na ustach.